Bezpieczeństwo,  Dzieci

Dzieci w kuchni to nie koszmar

Bycie rodzicem to jedno z największych wyzwań w życiu dorosłego człowieka. Ponad pół roku nerwów, zmian nastroju, decydowania poprzez niezdecydowanie oraz nieprzemijającego stresu pod koniec ciąży. Normalnie, na przykład w pracy, po tak trudnym okresie można się spodziewać jakiejś przerwy – ot, urlopu albo po prostu tygodnia odpoczynku. W przypadku narodzin dziecka sytuacja wygląda zupełnie odwrotnie, a wszelkie myśli o chwili spokoju rzadko opuszczają sferę marzeń, aby stać się rzeczywistością.
Nie wiadomo, co jest bardziej przytłaczające: świadomość ponoszenia pełnej odpowiedzialności za potomstwo przez kilkanaście lat, konieczność dostosowania się do nowych okoliczności i przewidywania różnych scenariuszy nie tylko w trosce o własne dobro, czy jednak fakt, że dobrego wychowania nie kupi się w żadnej sklepie, a porady znajomych nie zawsze są słuszne?
A trzeba sobie jakoś poradzić. Pilnować, opiekować się, uczyć, tłumaczyć, ganić, chwalić i przede wszystkim kochać. A skoro kochać, to i stwarzać poczucie bezpieczeństwa. Co się z tym wiąże? Między innymi przygotowanie domu oraz znajdujących się w nim rzeczy na konfrontację z ciekawym świata maluchem, którego zainteresowanie przedmiotami z pewnością wzrośnie wraz z wiekiem.
Wiele sprzętów kuchennych może okazać się groźnych dla niewinnych rączek, ale przecież absurdalnym byłoby chowanie ich do, powiedzmy, dwunastego roku życia dziecka. Toteż gdy osiągnie odpowiedni wiek – i chodzi tutaj o odpowiednią dojrzałość oraz świadomość istnienia – można obrócić potencjalne niebezpieczeństwo w dobrą zabawę poprzez naukę. Dodatkowe dłonie do pracy przydadzą się każdemu zmęczonemu rodzicowi, a jeśli doda się do tego pasję, to kto wie, czy po jakimś czasie dziecko nie będzie wspominało z sentymentem przed kamerami popularnego na całą Polskę programu kulinarnego gotowanie u boku najbliższych. Być może zostanie w przyszłości światowej sławy kucharzem, który ze wszystkich znanych sobie dań najchętniej powraca do smaków dzieciństwa.
Nazwanie takiego układu darmową siłą roboczą byłoby dalekim niedopowiedzeniem. Przede wszystkim nie chodzi o wykorzystywanie pociechy do obrania ziemniaków, żeby dało się podać szybciej obiad. Poprzez stopniowe oswajanie ze sprzętami i pokazywanie, w jaki sposób działają różne akcesoria kuchenne zaspokoi się i ciekawość oraz chęć sprawdzenia na własnej skórze, co może się stać, gdy np. przejedzie ostrym nożem po palcu. Wyrobi też poczucie odpowiedzialności czy bycia potrzebnym. Nie wspominając nawet o rozwijaniu zainteresowań i śmiałości w kuchennym eksperymentowaniu z produktami. Pieczenie ciast, lepienie pierogów, przygotowywanie kolacji wigilijnej, robienie sałatek na wakacyjnego grilla – nie dość, że pysznie, to w dodatku z własnym dzieckiem. Jedzenie zyskuje na smaku, gdy dodaje się do niego odrobinę miłości prosto z serca. A im więcej, tym lepiej. W końcu kto inny ma dawać przykład potomstwu, jak nie rodzice? Kuchni nie trzeba się bać, jeśli ma się pojęcie, jak nad nią zapanować.